Życie z fretką


Sprawne niesprawne

Joanna Andrusiewicz, Stowarzyszenie Przyjaciół Fretek

Milo

Milo wie, czego chce i wie, jak to zdobyć. Jest inteligentna i zadziorna. Potrafi postawić do pionu nie tylko inne fretki, ale też kota, psa czy człowieka. Nie byłoby w tym nic niezwykłego gdyby nie fakt, że Milo ma złamane dwa kręgi piersiowe, zmiażdżony mostek, połamane żebra i jest częściowo sparaliżowana. W wieku trzech miesięcy uległa ciężkiemu wypadkowi, w wyniku którego straciła władzę w dolnej części ciała. Na skutek urazów Milo utraciła kontrolę nad podstawowymi czynnościami fizjologicznymi. Miała jednak wiele szczęścia w nieszczęściu – choć niektórzy pukali się w czoło, jej właścicielom do głowy nie przyszło uśpienie fretki. Kiedy „życzliwi” doradzali zakup zdrowego zwierzątka, oni chodzili z fretką na rehabilitację, ćwiczyli z Milo „rowerek”, trzymając ją za tylne łapki, pomagali w korzystaniu z kuwety.

Majutka

Maja trafiła do weterynarza, bo „przestały jej działać nóżki”. Badanie wykazało złamania kręgosłupa lędźwiowego, miednicy i ogona, będące skutkiem kilkukrotnych upadków z wysokości przynajmniej 1,5 m. W efekcie fretka ma częściowy niedowład tylnych łapek. W listopadzie 2011 roku poprzedni opiekunowie przekazali ją pod opiekę Stowarzyszenia Przyjaciół Fretek. Tak właśnie Maja zamieszkała z Milo.

Mistrz i jego uczeń

Majutka jest w Milo wpatrzona jak w obraz. Chodzi za nią krok w krok, naśladuje ją i podziwia. Jeśli Milo chce kogoś przegonić, Maja też go straszy; jeśli postanowi odpocząć, Maja zwija się obok. Wspólnie jedzą, wspólnie śpią, wspólnie psocą.

Choć obie fretki przeżyły ciężkie wypadki i odniosły poważne obrażenia, znakomicie zaadaptowały się do życia z niepełnosprawnością. Początkowo każda z nich wymagała asysty przy podstawowych czynnościach fizjologicznych. Milo każdego ranka czekała na swoją panią w łazience wiedząc, że ta lada moment przyjdzie jej pomóc. Dziś w dużej mierze radzi sobie sama. Momentami trzeba było ją zmuszać do rehabilitacji – bywały dni, kiedy wcale nie miała ochoty współpracować i nie wahała się tego okazać. Ćwiczenia nie poszły na marne – Milo coraz zgrabniej podkurcza nóżki, które kiedyś ciągnęła bezwładnie za sobą, choć prawdę mówiąc najchętniej porusza się opierając ciężar na przedniej połowie ciała. Nigdy nie pobiegnie za inną fretką na spacerze, ale po co miałaby ją gonić, skoro może pływać w trawie i nurkować w liściach?

Majutka, która początkowo była niemal całkowicie bezradna, po kilku tygodniach rehabilitacji zrobiła ogromne postępy i chociaż zdarza jej się przystanąć przed kuwetką i błagalnie spojrzeć w kierunku człowieka, coraz częściej radzi sobie sama. Jest w niej mnóstwo tak charakterystycznego dla fretek uporu i radości życia. To prawda, nigdy nie będzie w stanie wdrapać się na szafę, ani wskoczyć na krzesło. Dla niej wyzwaniem jest wspinaczka po ściance wiklinowego koszyka. Ale jeśli będzie chciała dostać się do środka, nic jej nie powstrzyma. Jeśli nie uda się za pierwszym razem, uda się za drugim, piątym, może dziesiątym. Majutka się nie poddaje.

***

Często popełniamy duży błąd, utożsamiając niepełnosprawność z cierpieniem. Wobec zwierząt idziemy niejednokrotnie o krok dalej, stwierdzając, że jedynym wyjściem w takiej sytuacji jest eutanazja. Niesłusznie. Choć czasem irytuje je rehabilitacja i bez skrupułów okazują to opiekunom, niepełnosprawne czworonogi nie tracą woli życia ani chęci do zabawy. Potrzebują więcej uwagi i czasu, trudno jednak opisać radość i satysfakcję opiekuna na widok małego drapieżnika, który z dumą niesie w ząbkach zerwaną z choinki bombkę, albo samodzielnie upolowanego… ślimaka.

Milo i Majutka mieszkają z Agnieszką Stachurską, członkinią Stowarzyszenia Przyjaciół Fretek. Majutka została objęta programem Wirtualnych Adopcji SPF.

Tych, którzy chcieliby zobaczyć na własne oczy, ile radości mieści się w niepełnosprawnej fretce, zachęcam do obejrzenia filmów opiekunki Milo i Majutkiej (galeria).